Skip to main content
  1. Posts/
  2. blog.dsinf.net/

Podsumowanie krótkiego testu Kingsoft Office 2013 for Linux

·379 words·2 mins
blog.dsinf.net
Daniel Skowroński
Author
Daniel Skowroński

Przypadkiem natknąłem się na kolejny pakiet biurowy na Linuksa i nie mogłem przejść obok tego faktu obojętnie. Przedmiotem testów jest Kingsoft Office 2013, dostępny na http://www.ksosoft.com/product/office-2013-linux.

Pierwsze wrażenie to ewidentne sklonowanie wyglądu MS Office 2013 - jest wstążka, jest styl metro, nawet układ przycisków żywcem przeniesiony.

4

Ale żywy klon to to nie jest - niestety do sprawności MS Office, nawet 2007 wiele mu brakuje. Choćby to co widać na powyższym screenie - po co w arkuszu kalkulacyjnym przycisk nagłówek/stopka? Żeby crashować aplikację… Skoro jestem już przy niedopatrzeniach - nie wiem czemu, ale nie działa mi wstawianie wykresów w programie Spreadsheets - oczekiwałem więcej nawet po instalacji jednym pakietem z Archowskiego AURa.

6

Pomyślałem, że może w procesorze tekstu - Writer będzie lepiej. I zdecydowanie tak jest. Nie ma to jak w domu - przejrzysty układ menu, wszystko widać. Zmianą na plus w stosunku do klasycznego wordowskiego układu z 2003 roku jest przeniesienie kontrolek do wstawiania obiektów na prawą stronę, wyciągnięcie ich z góry w stosunku do układu z 2007+ wyszło nawet lepiej.

1

Ostatnim elementem pakietu jest Presentation. Pierwszą niedoróbką jest niezrozumiały brak obsługi formatu pptx - ma on już 8 lat i jest jedynym rodzajem pliku z x na końcu, którego pakiet biurowy nie zna.

7

 

Zbierając wszystkie cechy pakietu można powiedzieć, że jest to podróbka MS Office. Z jednej strony jest to zaleta, zwłaszcza w aplikacji Writer gdzie można się łatwo poruszać mając doświadzcenie z Wordem. Układ menu z OpenOffice ma całkiem inną filozofię. No i wstążka to naprawę dobre rozwiązanie. Dla mnie dodatkowo przyjemne jest korzystanie z programów z interfejsem metro.
Jeste teź druga strona medalu. Program ma starsznie dużo niedoróbek, potrafi się zcrashować (ale płynnie odzyskuje dane), część elementów nie działa out-of-box - test miał być krótki, więc jeśli na pierwsze stronie w google nie było rozwiązania - zostawiałem. Warto wspomnieć, że strony WWW supportu do których linki znajdziemy w aplikacji są po chińsku… No i jeszcze brak spell-check‘a dla jezyka polskiego.

Reasumując warto dograć sobie Kingsoft Office poświęcając około 280MB dysku by uzyskać przyjazny do lekkich prac edytorskich edytor tekstu i proste narzędzie do tworzenia prezentacji oraz od biedy jakiś tam arkusz kalkulacyjny. Do większych prac pozostaje nieprzyjazny użytkownikowi OpenOffice, MS Office pod Wine’m lub… czekać na natywny linuksowy Office 365. Ponoć ma być w 2015 roku.